niedziela, 28 kwietnia 2013

Non sens...

Kurde... Nie wiem czy to dalej pisać. Bo po co? Mam ponad 400 wejść a komentarzy ogółem 9, więc sorry... Może to głupie, ale dla mnie naprawde ważne są te 'głupie' opinie. Niektórzy wchodzą przeczytają i wyjdą. To wkurza. No bo dla kogo ja to mam pisać? Nie widzę żadnego zainteresowania tym blogiem. Jeśli jest aż tak denny to mi napisz, że lepiej żebym już tego nie pisała, bo to nikogo nie interesuje.
Autorom powstałych już komentarzy bardzo dziękuje. A szczególne podziękowania dla właścicieli bloga http://believeloveatfirstsight.blogspot.com/ . W statystykach wychodzi, że to oni najczęściej wchodzą tutaj. I ostatnio bywa tu ktoś taki: http://www.filmhill.com/redirect.php?url=http://flf-course.com?a_aid=510d2acc92117&a_bid=6f93443e
Mam nadzieje, że pod tym postem chociaż pojawi się przynajmniej 5 komentarzy, bo już nawet to będzie cudem. Będę naprawde niezmiernie wdzięczna, za każdy ślad, nie wykluczając krytyki.
Dzięki za uwage nad tym nudnym i mało ciekawym, aczkolwiek ważnym postem, którego połowa z was nie przeczyta... I hope, że to głupie wyznanie pomoże i ktoś mnie wreszcie zrozumie... :)
Pzdr wszystkim i... Have HOPE for better day... <3 ;D
tt: @Wife_of_Styles
fb: https://www.facebook.com/Darcy.Harriet.Styles.Love

czwartek, 11 kwietnia 2013

Z Liam'em...

Byłaś ze swoim chłopakiem na zakupach. Twoim chłopakiem to znaczy wrednym, zachłannym, agresywnym i chamskim gościem, który nie szanował nikogo, a już w szczególności ciebie. Szliście... Szłaś za nim po cichu między straganami. Stanęłaś i kupowałaś jakieś warzywa na obiad. Jednak gdy trzeba było zapłacić okazało się, że brakuje ci funta. Poprosiłaś swojego chłopaka o monetę. Jednak jego reakcja była taka sama jak zawsze. Zaczął się wydzierać, że niby jakim prawem ty go prosisz o pieniądze, po chwili zaczął cię tłuc. Sprzedawczyni, że sama by sobie bała się z nim poradzić, zadzwoniła tylko po policje i czekała. Usiadłaś na ziemi i zakryłaś lepką od łez twarz dłońmi. Nagle już nie czułaś jego wielkich rąk i bólu, który ci zadawał. Pomyślałaś 'Czy to już koniec? Już nie będę musiała przez niego cierpieć?'
Ale przecież słyszałaś wszystko dookoła... Jego krzyki, a właściwie to jak się z kimś kłócił. Zaraz syrenę policyjną i pisk opon odjeżdżającego radiowozu.Ktoś usiadł koło ciebie i cię przytulił. Ciepłe i miękkie dłonie odgarnęły włosy z twojej twarzy. Próbował cię uspokoić. Otworzyłaś oczy i przez łzy zobaczyłaś rozmazanego bruneta, nawet przystojnego.
T: Dziękuję. - powiedziałaś lekko się jąkając. Mówienie przez płacz wcale nie jest proste.
L: Nie ma za co. A tak w ogóle to Liam jestem...
T: [T.I.] -zarumieniłaś się.
Wstał i pomógł wstać i tobie
L: Ładnie ci w czerwonym. -wyszczerzył się.
T: Zależy o jaki ci, yyy... Panu czerwony chodzi. Bo krew raczej mi nie pasuje...
L: No nie... Na pan to trzeba mieć wygląd i pieniądze, a ja wyglądam jak jakiś kasztan.
Rozśmieszyło cię to.
T: Właściwie porównując mnie do... ciebie to...
L: I tak wyglądasz lepiej.
Uśmiechnęłaś się i znowu zarumieniłaś.
L: Mieszkam niedaleko, więc może chodź do mnie to opatrzymy ci wszyscy te rany.
T: Wszyscy? - spytałaś gdy już ruszyliście.
L: Oh... Bo ja mieszkam z czterema kolegami, więc...
T: Może to pytanie jest nie na miejscu, ale... Ale, Jakiej, hmm...
L: Orientacji jestem? - wtrącił.
T: Przepraszam, nie powinnam pytać...
L: Nie no spokojnie. A więc nie jestem, ani homo ani bi...
T: Uff...- odetchnęłaś z ulgą nie wiedząc czemu.
L: A co? - poruszył zabawnie brwiami.
T: Nic!!!- Zaczerwieniłaś się teraz już naprawdę mocno.
L: No cóż to tutaj.- powiedział stając przy furtce wielkiej posesji z wielkim domem.
Stanęłaś jak wryta i nie wiedziałaś co zrobić.
T: Niezła chata...
L: E tam, uwierz widziałem lepsze...
Złapał cię za rękę, co przyprawiło cię o miły dreszcz, wszedł z tobą na posesję. Zaraz wylazł Harry i gdy tylko Liam was sobie przedstawił, ten próbował cię adorować. Nic nowego... Ale Liam go co chwilę odpychał. W domu byliście tylko wy troje. w końcu Hazza poszedł gdzieś na miasto.  Siedzieliście na kanapie.
L: Czyli jesteśmy sami?
T: Wydaje mi się, że tak...
L: To głupie, bo właściwie to cię nie znam... Ale...
T: Tak...?
Bałaś się tego trochę, ale wiedziałaś co powie.
L: Bez sensu...
T: Dlaczego?
Liam w końcu spojrzał ci prosto w oczy. I nagle cię pocałował. Najpierw powoli. Odsunął się.
L: Przepraszam...
T: Za co?
Uśmiechnął się. Podniósł twój podbródek i dotknął lekko twoich ust. Potem zaczął cię całować jak na faceta z marzeń przystało... ;P
____________________________________________________________________________________________________________
Tsa... Ale suchar.. gorszego chyba nie mogłam wymyślić...  Boże... Nie no serio co to the f*ck jest???
Sorry, że taki bez sensu, płytki, denny i właściwie taki jak każdy... Ale nm weny. Kiedyś się lepsze pisało...
Szczerze, to sie zawiodłam... myślałam, ze będzie więcej komentarzy... A tu lipa... Ej no weźcie... Serio komentujcie, bo ja nie wiem, czy mam to wgl pisać. Potrzebuje krytyki. Tylko ma nadzieje, że nie jest, aż tak złe, że będą same hejty... Tak zcy inaczej... kocham was. I comment pleaseeee.... Pliiiiiiiiiiiiiisssssssss...
I jeszcze kakałka na dobranoc ;**** :)

~Harrrrrroldowa;*
tt: @Wife_of_Styles
stronka na fb: https://www.facebook.com/Darcy.Harriet.Styles.Love

niedziela, 24 marca 2013

Z Zayn'em

Siedziałaś zapłakana pod drzewem w parku. Ludzie po prostu przechodzili koło ciebie. Nie zwracali uwagi. Jednak poczułaś czyjąś dłoń na twoim ramieniu. Nie chciało ci się nawet podnieść głowy.
-Hej, co się stało?- spytał nieznajomy pogodnym i ciepłym głosem.
Nie odzywałaś się, więc odszedł. Dalej płakałaś i brudziłaś tuszem swoje jasne rurki. Po chwili poczułaś tę samą dłoń próbującą odgarnąć, lepkie i mokre od łez, kosmyki z twojej twarzy. Puściłaś kolana i patrzyłaś na przeciw siebie. z tej perspektywy widziałaś tylko nogi. Nogi typowo męskie. zaraz ukazał ci się mały, słodki, pluszowy misio. Spojrzałaś w górę. Przeszedł cię miły dreszcz. Nad tobą stał przystojny Mulat.
- Dlaczego płaczesz? - Spytał udając, że to misio mówi.
Usiadł koło ciebie.
- No słucham? - dodał jakby żaden twój sprzeciw, na temat tego, że nie powiesz,nie miał znaczenia.
- Ale... - Próbowałaś coś powiedzieć, choć właściwie byłaś tak zmieszana tym wszystkim, że nie wiedziałaś co.
- No więc? - wymuszał wyjawienie całej twojej historii.
-No bo... Bo on... Z nią... Akurat z nią? Dlaczego?? Co... - znów zaczęłaś rzewnie ryczeć, a on objął cię ramieniem. Nie wiedząc czemu wtuliłaś się w niego i zalewałaś czarnymi łzami jego kurtkę. Siedzieliście tak dłuższą chwile. Ale zaczęło się robić chłodno.Zauważył, że zdążyłaś się uspokoić na tyle, że będziesz w stanie wstać i iść. Pomógł Ci się podnieść. Oparta na jego ramieniu szłaś w niewiadomym ci kierunku. Doszliście do kawiarni. Siedliście przy stoliku i wertowaliście kartę dań. On poszedł zamówić 2 czekolady z bitą śmietaną, a ty za ten czas poszłaś do łazienki poprawić make-up. Wyszłaś już w naturalnym odcieniu twojej skóry a nie w kolorze ziemi wymieszanej z piachem. Usiadłaś znowu przy stoliku.On zaraz wrócił z parującymi napojami.Podstawił ci jeden pod nos.
- Zayn. - Powiedział krótko.
- [T. I.] - Wyjąkałaś męcząc się z zachrypniętym głosem. Odkaszlnęłaś i twój głos wrócił do normalnej formy.
- A teraz spokojnie. Możesz mi wszystko powiedzieć. - Uśmiechnął się przyjaźnie by cię zachęcić do rozmowy.
- Chyba nie dam rady...-Powiedziałaś smutno.
- Czekaj. Z tego co mówiłaś wcześniej to, jak tak to sobie powoli układałem w głowie, to mi wyszło w krótkim zdaniu, że twój chłopak zdradził cię z twoją przyjaciółką.- Powiedział zamyślając się między każdym zdaniem.
Twoje oczy już spuchnięte od płaczu znowu zapełniły się łzami.
- Ale... Własnie chodzi o to, że ona nie wiedziała, że to mój chłopak... - powiedziałaś dławiąc się słoną wodą.
- Czyli, to był tylko przypadek. - Powiedział nie do końca wierząc swoim słowom.
- Nie. Ona nie wiedziała, ale on wiedział, kim ona jest dla mnie. Dlaczego życie jest takie popierdolone?? - zaczęłaś przeklinać ich w duchu.
- Ja tak nie sądzę. Bo nie ważne ile razy dostaniemy po dupie, ale ile tych dobrych dni, czy chociaż chwil posiadamy. Myślisz o nim źle, bo cię zranił. A pomyślałaś o tym ile razy cię uszczęśliwiał? Albo o tym jak twoja przyjaciółka się teraz musi czuć? Jej też pewnie nie jest łatwo pogodzić się z tym, że zostałaś skrzywdzona przez chłopaka, a ona się do tego przyczyniła. - próbował pokazać Ci sens tego co się stało.
- Może masz rację? Uszczęśliwiał mnie tyle razy, a skrzywdził mnie raz, tyle, że ta krzywda boli bardziej niż uszczęśliwiają mnie  te wszystkie dobra od niego.- Powiedziałaś nie widząc już sensu w tym ciągłym potoku łez, który zdążył już zniknąć z twojego policzka.
- Ale nie będziesz już płakać?
- Nie będę bo nie warto.
-Bo to kretyn - skwitował Zayn.
Za rok oświadczył ci się, a za 2 lata braliście ślub po którym urodziłaś śliczną dziewczynkę, która bawi się właśnie pluszakiem który pytał czemu płaczesz. ;PP
____________________________________________________________________________________________________________
Wm, że dupne, ale wymyśliłam to na biegu o 4 w nocy się załamuje. (Boże. Ja prowadzę nocny tryb życia O_o) Jestem nie ogarnięta ostatnio... I serio sory, że tak rzadko wstawiam... Ale jakoś nie pasuje mi opcja internetu w modemie, kt leży u mojej mamy na komodzie i nigdy ' nie zasługuje' na to żeby go dostać chociaż na pół godzinki. Czasem uda się zwinąć, jak mama nie widzi ^^ xDD
No ale cóż... Jejciu... Błagam jak już tu jesteś to zostaw byle jaki nawet komentarz about mu notka. lolz. Boże co ja tyram  teraz to... No words to say... Pewnie będzie parę błędów, ale plosiem o wyrozumiałośc... Kocham was Wariaci ;**
~Harroldowa :*

środa, 13 marca 2013

Z Louis'em...

Właśnie rozkoszowałaś się przyjemnym zapachem twojego mydła, siedziałaś w wannie, gdy zadzwonił telefon. Leżał na szafce obok więc nie fatygowałaś się nawet żeby otworzyć oczy i zobaczyć kto dzwoni. Odebrałaś i usłyszałaś po drugiej stronie Louis'a, którego dźwięk głosu jednak kazał ci je otworzyć.
L: Cześć kotku... - Zachowywał się jakby miał zaraz wybuchnąć śmiechem.
T: Hej... - odpowiedziałaś zastanawiając się co go tak śmieszy.
L: Weź otwórz mi drzwi. Za 10 minut pewnie będę w domu.
T: Okej.
L: Dzięki... - nie mógł się powstrzymać i zaczął ci chichotać do słuchawki.
Wyszłaś pośpiesznie z łazienki w samych klapkach i nago, bo chciałaś jak najszybciej wrócić do ciepłej i pachnącej wody.
Przekręciłaś klucz, a drzwi otworzyły się jakby były automatyczne. Za nimi stał wesoły Loui i dalej się śmiał.
T: No i co się cieszysz Boo-Bear'ze??!!! To wcale nie jest śmieszne!!!!! - krzyczysz na niego.
Strzelasz focha i trzaskasz drzwiami. On dosłownie za 1/4 sekundy stoi koło ciebie i całuje twoją szyje i okolice dekoltu. Ale wcale cię to 'nie odfochowuje' i uciekasz do sypialni. Już miałaś piżamę w ręku i chciałaś się ubrać kiedy on gwałtownie wyrwał ją z twoich dłoni i rzucił na dywan.
T: Chcę się ubrać!!!
L: A może najpierw pobawisz się moją marcheweczką?? - rzuca cię na łóżko.
Nie wytrzymujesz i wybuchasz śmiechem. Pieści twoje usta i schodzi niżej.
Spędzasz upojne 2 godziny pod okiem sprawnej marchewki paskowo-bluzkowego potwora. :))
Za tydzień dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży. Jak Lou się dowiedział prawie zgwałcił Hazzę. à propos Harry'ego... Będzie chrzestnym ^^ ;3
___________________________________________________________________________________________________________
Taki tam na szybkiego. Boże po co ja to pisze?? I tak nikt tego nie czyta. a wgl. to coraz rzadziej bywam przy internecie... Więc to dlatego taka przerwa. Przepraszam urażonych... I postaram się nadrobić zaległości ;) xDD
Zastanawiam się czy nie założyć bloga z moim opowiadaniem. Wydaje mi się, że jest lepsze niż te wypocinowe imagine'y... Jak coś to oczywiście nie bd nic i z tego opow. i z nstpn. imagine'a jak nbd chociaż 5 komentarzy... ;PP
~Harrrrrroldowa ;*

poniedziałek, 4 lutego 2013

Z Niall'em...


Jest strasznie mroźna zima. Siedzisz w domu oglądając jakiś  film. Chłopak właśnie pyta o rękę swoją ukochaną. Przytulona do misia od Niall'a wspominasz wasze zaręczyny. Blondasek ma wrócić z trasy dopiero za tydzień. Nagle ktoś łapie cię od tyłu. Przestraszona spadasz z kanapy uderzając się mocno o stolik.
T: Niall, do cholery! Przestraszyłeś mnie!!! Auuu...
N: O Jezu! Kochanie, nic ci się nie stało?  Przepraszam...
T: Nic, tylko... Auu!!!
N: O ku*wa, przepraszam, ja nie chciałem, ja...
T: Dobrze, już dobrze. Nie panikuj, a po za tym nie bluźnij!
N: No, ale ta krew...
T: Co? Gdzie?
N: No tutaj. - wskazał na twoje czoło.
T: Oj tam, oj tam. - ruszyłaś głową i dopiero poczułaś ból.
N: Poczekaj, zaraz przyniosę wodę utlenioną i plaster.
Ułożył cię na kanapie i wyszedł z pokoju. Wyłączyłaś telewizor przez szeleszczące i wkurzające reklamy. Po chwili wrócił Nialler. Opatrzył ci ranę.
T: No, lekarzu Horan... - mówisz z sarkazmem - czy można zostawić, przyjaciół, właściwie to cały zespół, fanów itp podczas trasy?
N: Oni też już właściwie wrócili.
T: Odwołaliście koncerty
N: Nie. coś ty. Po prostu zeszło nam krócej...
T: Zazwyczaj schodzi wam dłużej.
N: Dlatego Ogłosiliśmy że trasa się skończy o 2 tygodnie później niż powinna, bo później znowu wonty by były. Ale zeszło nam tylko tydzień dłużej. Mam nadzieję, że się cieszysz.
T: Oczywiście. I hmm... To dobrze bo się za wami stęskniłam. Za tobą...
N: A myślisz, że my, że ja za tobą nie?
T: No mam nadzieję, że tak.
Nagle coś zahuczało. Popsuło się ogrzewanie.
T: No pięknie. Na zewnątrz jest jakieś -20 stopni.
N: Zaraz wrócę.
Było coraz zimniej. Nialler wrócił z dwoma karmelowymi latte z bitą śmietaną posypaną cynamonem, imbirem i czekoladą. Otulił cię kocem i podał ci napój. Wypiliście wszystko w ciszy.
T: Dziękuje kotku. - odstawiłaś kubek koło jego kubka.
N: No wiesz? Tylko tyle??
Zbliżył swoją twarz do twojej. Pocałowałaś go czule, choć delikatnie. Chciałaś powstrzymać dziką rządzę bliskości waszych ciał.
N: Podniecasz mnie misiu...
T: Wiem. ^^
N: Do jutra się nie skombinuje ogrzewania...
T: To ja się wyprowadzam... - próbujesz zażartować wiedząc, że to i tak nie zmieni faktu że zaraz na żadnym z was nie będzie żadnego ubrania.
N: Ale są inne sposoby na rozgrzanie...
Podszedł do ciebie; położyłaś się, a on był oparty rękoma koło twojej głowy. jego ciało było nad tobą. Odgarnął twoje włosy na bok i całował cię po szyi. Przeszedł do ust. Ściągnął koszulkę odrywając się od twoich warg tylko na ułamek sekundy. Jego spodnie wylądowały na podłodze. zsunął z ciebie szlafrok pod którym była sama bielizna. Całował cale twoje ciało, które cały czas przeszywały przyjemne dreszcze podniecenia. Szybkim ruchem zdjął bokserki. Zaczął dobierać się do twojego stanika, który nie miał szans z jego zwinnymi palcami. Zębami zdjął twoje koronkowe figi i znowu całował twoje ciało. Jego lepkie wargi i język znały już je całe i przeszły znowu do ust. Wszedł w ciebie. Bałaś się wydać jakikolwiek dźwięk bo bałaś się go wystraszyć, jednak on był coraz szybszy i coraz bardziej stanowczy. Nie mogłaś już wytrzymać. Twoje dźwięki rozchodziły się po całym mieszkaniu. Wasze ciała wydawały się zlewać w jedność. Kubki ze stołu już dawno spadły na podłogę. W końcu doszliście i skończyliście cali spoceni. Niall pocałował czule twoje czoło.
N: To co królewno cieplej? - zapytał troskliwie.
T: Ccc,co,co... Co to było?
N: Przepraszam jeśli cię zawiodłem...
T: Nigdy nie przeżyłam, czegoś takiego. To było niesamowite...
N: No wiem. Dziękuję, dziękuję...
T: Niall'ku... A dlaczego dopiero teraz okazujesz swój talent??
N: Może dlatego, że coraz bardziej cię kocham i że tak bardzo mi na tobie zależy...
T: Oj, ty coś kujesz...
N: No są takie 2 sprawy...
T: Wiedziałam - śmiejesz się.
N: Wiesz, bo... Ja, Hm... Chcę mieć dziecko i chcę, żebyś to ty była jego matką.
T: Niall... Ja... Wiesz, myślałam o tym nie dawno i uważam, że to jest dobry pomysł. Wyrzuciłam nawet tydzień temu wszystkie tabletki. Więc możliwe, że za jakieś 9 miesięcy będziesz tatusiem. I wiem, że będziesz najlepszym ojcem dla mojego dziecka.
N: Na lepszą dziewczynę nie mogłem trafić... Jakie ja mam szczęście.
T: W końcu jesteś z Irlandii.
N: Nie. To dzięki tobie...
Patrzył ci w oczy i uśmiechał się niewinnie. Ale tylko ty wiesz jak mało w nim niewinności.
Nagle ci się przypomniało.
T: A ten drugi interes?
N: No i tu sprawa jest bardziej poważna...
T: Tak, zrobię ci ten sernik...
N: Skąd wiedziałaś? - spytał udając wielce oburzonego.
T: Za dobrze cię znam kociaczku ty mój.
N: Chyba tak. No, ale... No wiesz,,, Plosie...
T: No dobrze już dobrze.
Zakładasz, tym razem jeszcze cały, szlafrok i idziesz przygotować ciasto dla najukochańszego głodomora na świecie.



_________________________________________________________________________________ Pisane wczoraj w nocy i dzisiaj tylko wstawione więc nie oczekuję braw czy czego kolwiek...
~Harrrrrroldowa...

niedziela, 13 stycznia 2013

Z Harry'm...

Jest Wigilia Bożego Narodzenia. Tym razem spędzacie ją we dwoje. Siedzicie przy stole; jecie, rozmawiacie, śmiejecie się. Nadchodzi pora na prezenty. Cieszysz się i masz nadzieję, że mu się spodobają. Kupiłaś mu Czarne Converse, granatową marynarkę i wielką paczkę Twix'ów. Otwierał prezenty z coraz większym uśmiechem na twarzy. Gdy otworzył już wszystkie podszedł do ciebie i wyszeptał do ucha:
H: Dziękuję...-delikatnie musnął ustami twój policzek- No, teraz ty otwórz.
Zdjęłaś kolorową kokardę z mało ozdobnego pudełka.Coś się w nim poruszyło. Spojrzałaś kątem oka na Hazza'ę, ale on tylko uśmiechał się leciutko pod nosem. Otworzyłaś pakunek i spostrzegłaś małą uroczą kotkę. Wzdychnęłaś.
H: Nie podoba się? - spytał zawiedziony.
T: Jest cudowna.... - wyjęłaś zwierzaka z pudełka - Będziesz się nazywała... Daisy!!!
H: Czyli się podoba? - zapytał tym razem z nadzieją.
T: Oczywiście. Jest śliczna...
H: Tak jak jej pani. - poruszył uwodzicielsko brwiami, po czym zaczął pieścić twoje wargi.
Poszłaś do kuchni nalać jej mleka. Podsunęłaś Daisy miskę pod mordkę. Wróciłaś do Harry'ego i go przytuliłaś.
T: Dziękuję... Kocham Cię. - powiedziałaś ledwo słyszalnie.
H: Hmm... To dobrze. - odparł prawie obojętnie.
T: A ty? Koch... - nie skończyłaś, bo zatkał Ci usta bardzo namiętnym pocałunkiem. Był tak dziki, że wpadliście na choinkę, która się jakimś cudem tylko zachwiała.
H: Trochę mnie poniosło...
T: Nic nie szkodzi. Właściwie to podoba mi się to...
H: Serio?? To może by tak... - zaczął machać głową w stronę sypialni.
Kiwnęłaś tylko głową na znak, że się zgadzasz, a on przerzucił Cię przez ramię i jak dziki pobiegł z tobą do łóżka.