poniedziałek, 4 lutego 2013
Z Niall'em...
Jest strasznie mroźna zima. Siedzisz w domu oglądając jakiś film. Chłopak właśnie pyta o rękę swoją ukochaną. Przytulona do misia od Niall'a wspominasz wasze zaręczyny. Blondasek ma wrócić z trasy dopiero za tydzień. Nagle ktoś łapie cię od tyłu. Przestraszona spadasz z kanapy uderzając się mocno o stolik.
T: Niall, do cholery! Przestraszyłeś mnie!!! Auuu...
N: O Jezu! Kochanie, nic ci się nie stało? Przepraszam...
T: Nic, tylko... Auu!!!
N: O ku*wa, przepraszam, ja nie chciałem, ja...
T: Dobrze, już dobrze. Nie panikuj, a po za tym nie bluźnij!
N: No, ale ta krew...
T: Co? Gdzie?
N: No tutaj. - wskazał na twoje czoło.
T: Oj tam, oj tam. - ruszyłaś głową i dopiero poczułaś ból.
N: Poczekaj, zaraz przyniosę wodę utlenioną i plaster.
Ułożył cię na kanapie i wyszedł z pokoju. Wyłączyłaś telewizor przez szeleszczące i wkurzające reklamy. Po chwili wrócił Nialler. Opatrzył ci ranę.
T: No, lekarzu Horan... - mówisz z sarkazmem - czy można zostawić, przyjaciół, właściwie to cały zespół, fanów itp podczas trasy?
N: Oni też już właściwie wrócili.
T: Odwołaliście koncerty
N: Nie. coś ty. Po prostu zeszło nam krócej...
T: Zazwyczaj schodzi wam dłużej.
N: Dlatego Ogłosiliśmy że trasa się skończy o 2 tygodnie później niż powinna, bo później znowu wonty by były. Ale zeszło nam tylko tydzień dłużej. Mam nadzieję, że się cieszysz.
T: Oczywiście. I hmm... To dobrze bo się za wami stęskniłam. Za tobą...
N: A myślisz, że my, że ja za tobą nie?
T: No mam nadzieję, że tak.
Nagle coś zahuczało. Popsuło się ogrzewanie.
T: No pięknie. Na zewnątrz jest jakieś -20 stopni.
N: Zaraz wrócę.
Było coraz zimniej. Nialler wrócił z dwoma karmelowymi latte z bitą śmietaną posypaną cynamonem, imbirem i czekoladą. Otulił cię kocem i podał ci napój. Wypiliście wszystko w ciszy.
T: Dziękuje kotku. - odstawiłaś kubek koło jego kubka.
N: No wiesz? Tylko tyle??
Zbliżył swoją twarz do twojej. Pocałowałaś go czule, choć delikatnie. Chciałaś powstrzymać dziką rządzę bliskości waszych ciał.
N: Podniecasz mnie misiu...
T: Wiem. ^^
N: Do jutra się nie skombinuje ogrzewania...
T: To ja się wyprowadzam... - próbujesz zażartować wiedząc, że to i tak nie zmieni faktu że zaraz na żadnym z was nie będzie żadnego ubrania.
N: Ale są inne sposoby na rozgrzanie...
Podszedł do ciebie; położyłaś się, a on był oparty rękoma koło twojej głowy. jego ciało było nad tobą. Odgarnął twoje włosy na bok i całował cię po szyi. Przeszedł do ust. Ściągnął koszulkę odrywając się od twoich warg tylko na ułamek sekundy. Jego spodnie wylądowały na podłodze. zsunął z ciebie szlafrok pod którym była sama bielizna. Całował cale twoje ciało, które cały czas przeszywały przyjemne dreszcze podniecenia. Szybkim ruchem zdjął bokserki. Zaczął dobierać się do twojego stanika, który nie miał szans z jego zwinnymi palcami. Zębami zdjął twoje koronkowe figi i znowu całował twoje ciało. Jego lepkie wargi i język znały już je całe i przeszły znowu do ust. Wszedł w ciebie. Bałaś się wydać jakikolwiek dźwięk bo bałaś się go wystraszyć, jednak on był coraz szybszy i coraz bardziej stanowczy. Nie mogłaś już wytrzymać. Twoje dźwięki rozchodziły się po całym mieszkaniu. Wasze ciała wydawały się zlewać w jedność. Kubki ze stołu już dawno spadły na podłogę. W końcu doszliście i skończyliście cali spoceni. Niall pocałował czule twoje czoło.
N: To co królewno cieplej? - zapytał troskliwie.
T: Ccc,co,co... Co to było?
N: Przepraszam jeśli cię zawiodłem...
T: Nigdy nie przeżyłam, czegoś takiego. To było niesamowite...
N: No wiem. Dziękuję, dziękuję...
T: Niall'ku... A dlaczego dopiero teraz okazujesz swój talent??
N: Może dlatego, że coraz bardziej cię kocham i że tak bardzo mi na tobie zależy...
T: Oj, ty coś kujesz...
N: No są takie 2 sprawy...
T: Wiedziałam - śmiejesz się.
N: Wiesz, bo... Ja, Hm... Chcę mieć dziecko i chcę, żebyś to ty była jego matką.
T: Niall... Ja... Wiesz, myślałam o tym nie dawno i uważam, że to jest dobry pomysł. Wyrzuciłam nawet tydzień temu wszystkie tabletki. Więc możliwe, że za jakieś 9 miesięcy będziesz tatusiem. I wiem, że będziesz najlepszym ojcem dla mojego dziecka.
N: Na lepszą dziewczynę nie mogłem trafić... Jakie ja mam szczęście.
T: W końcu jesteś z Irlandii.
N: Nie. To dzięki tobie...
Patrzył ci w oczy i uśmiechał się niewinnie. Ale tylko ty wiesz jak mało w nim niewinności.
Nagle ci się przypomniało.
T: A ten drugi interes?
N: No i tu sprawa jest bardziej poważna...
T: Tak, zrobię ci ten sernik...
N: Skąd wiedziałaś? - spytał udając wielce oburzonego.
T: Za dobrze cię znam kociaczku ty mój.
N: Chyba tak. No, ale... No wiesz,,, Plosie...
T: No dobrze już dobrze.
Zakładasz, tym razem jeszcze cały, szlafrok i idziesz przygotować ciasto dla najukochańszego głodomora na świecie.
_________________________________________________________________________________ Pisane wczoraj w nocy i dzisiaj tylko wstawione więc nie oczekuję braw czy czego kolwiek...
~Harrrrrroldowa...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
hehe śmieszna końcówka. Fajny <3
OdpowiedzUsuńdzięki... A o kim by się teraz przydał??
UsuńAle goraca.... haha....
OdpowiedzUsuń